Marek Mejssner:... Jakie widzi Pani miejsce w tych badaniach dla naukowców z Polski?
Dr Małgorzata Krzyżowska, Karolinska Institutet:...Ich udział w takich badaniach jest niewątpliwie trudny, zważywszy nie tylko na słabe dofinansowanie nauki w Polsce, ale również zapóźnienia wynikające z przyczyn technicznych. Brak też konkurencji, która wymuszałaby bardziej wydajne prowadzenie badań, nawet w oparciu o te skromne, tym bardziej cenne środki finansowe. Z perspektywy zachodniej nauka w Polsce przypomina wąż gryzący własny ogon - często mamy już naprawdę niezłe zaplecze techniczne i ciekawe wyniki ale brak nam kontaktów z Zachodem, brak dobrej bazy fachowej literatury oraz finansów wystarczających na efektywne wykorzystanie tego co już mamy. Efekt? - projekty i badania o słabej sile przebicia w UE. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich ośrodków, pracowni, badaczy. Teoretycznie wstąpienie Polski do Unii Europejskiej otworzyło przed naszymi badaczami nowe perspektywy - w postaci stypendiów naukowych dla doktorantów, dla tzw. post-doków (Marie Curie Fellowships) oraz grantów wieloośrodkowych z udziałem partnerów zagranicznych. Wszystko to w zasięgu ręki, a stypendia stanowią dla młodego badacza wielką przepustkę do świata nauki, ale Po pierwsze, aby takie stypendium otrzymać, potrzebne jest pokonanie góry papierów i dużo szczęścia. Po drugie - młodym polskim uczonym ciężko przebić się na Zachodzie. Dlaczego? Dlatego, że nie mają bazy naukowej. Nie wiedzą więc nad czym prowadzi się badania w przodujących ośrodkach i jakie są tych badań wyniki. Jeśli nawet czytają publikacje, to przecież dotyczą wyników badań zrobionych zwykle około 5 lat wcześniej. Tymczasem świat już poszedł o te 5 lat do przodu, a polscy młodzi naukowcy o tym nie wiedzą, bo nie jeżdżą na kongresy czy konferencje Generalnie nie jest też świetnie ze znajomością języków, zwłaszcza angielskiego, który jest dla obecnie świata nauki lingua latina.
To jedna strona medalu. Jest jeszcze druga - eksportowanie do UE niezłej młodzieży, która nie bardzo może sobie u nas znaleźć miejsce. Co ma bowiem zrobić młody doktorant lub doktor po zachodnim dobrym stypendium w nauce w Polsce? Z przyczyn o których wspomniałam szybko straci kontakt z naukową czołówką i przestanie się liczyć. W efekcie często jeździ się ze stypendium na stypendium, osiadając w końcu w jednym z krajów Europy lub w USA. Też i dlatego, że na powrót takich ludzi nikt w Polsce nie czeka. Krajowe uczelnie i instytuty badawcze nie są zainteresowane ich pozyskaniem. No oczywiście jeśli by przyjechali z Zachodu z projektem i przywieźli pieniądze bądź sprzęt - wtedy zawsze znajdzie się wielu chętnych, żeby się do takiego działania "podłączyć". Ale jeżeli jest inaczej - miejsca dla nich i dla ich pomysłów nie ma.
Oczywiście, są chlubne wyjątki. W mojej dziedzinie są instytuty w Polsce mające zachodnich stypendystów. Są uczeni publikujący w najlepszych pismach fachowych. Ale przewrotnie to tylko dowód, że w polskiej nauce, jeśliby rozsądnie zainwestować pieniądze - w bazy wiedzy, kontakty z zachodnią czołówka np. wspólne projekty, wzajemną konkurencje projektów badawczych - to wcale nie musiałaby ona być tak odległa od zachodniej.