Ewa Kostarczyk w wywiadzie z ID o sprawach niepublikowanych, nierozpoznanych i wypieranych (ze świadomości)
ID: Pierwszą opublikowaną Pani wypowiedzią na tematy szkolnictwa wyższego i nauki był tekst Ekspert w krainie polskiej nauki, który aktualnie można przeczytać na stronie Niezależnego Forum Akademickiego. W 2003 roku Gazeta Wyborcza, ani sam Redaktor Naczelny Adam Michnik nie był zainteresowany opublikowaniem Pani opinii.
Co powoduje, że osoba całkowicie prywatna, znana jedynie w wąskim gronie specjalistów i w akademickiej przestrzeni lokalnej „wychodzi z szafy”?
EK: To dobre porównanie. Istotnie, ja wtedy też „wyszłam z szafy”. Z szafy wychodzą zazwyczaj geje i lesbijki oraz transwestyci – przynajmniej do takiego rozumienia tej przenośni przyzwyczaiły nas media. Jak się okazuje szafy ukrywają różne „inności”, które łączy wybieranie milczenia w obliczu doświadczania negatywnych przeżyć o charakterze dyskryminacyjnym ze strony grupy społecznej. Ujawnienie własnej odmienności tak w upodobaniach seksualnych jak też niepoprawności politycznej czy ideologicznej narusza samozadowolenie systemu i wystawia nas na niebezpieczeństwo odrzucenia. Może też być groźne, a przynajmniej nieprzyjemne dla członków rodziny, dla tych których kochamy.
ID: A Pani się tego nie obawiała?
EK: Gdy napisałam ten tekst w 2003 roku mój dalszy rozwój naukowy w Polsce został zaprzepaszczony. Zostałam odrzucona. Miałam tego świadomość i nie miałam już wiele do stracenia. Trudno mi znaleźć właściwą analogię jakiego typu strata byłaby niepowetowana dla dziennikarza – może odebranie uprawnień, legitymacji dziennikarskiej? Dla kogoś kto aktywnie, bez wsparcia środowiska pracował na swój rozwój przez wiele lat, skutecznie pokonywał bariery krajów, języków, samotnego wychowywania dziecka – tego typu stratę można porównać jedynie do amputacji jakiejś części jego ciała. Ja jestem z wykształcenia psychologiem i wiedziałam, że jedną z metod poradzenia sobie z problemem jest pisanie o nim.
ID: Pisanie można rozumieć jako dawanie świadectwa, ale pisaniem można też wołać o pomoc. Czy ktokolwiek przez te lata zainteresował się Pani problemem czy choćby Pani kompetencjami, które można wykorzystać?
EK: W Polsce? W kraju w którym media tumanią, manipulują i kreują niepodważalne autorytety ludzie są pozbawieni naturalnych odruchów obiektywnego osądu. Często następuje rozszczepienie ocen, zachowywanie twarzy w jednej sytuacji, a tracenie jej w innej. W moim odczuciu Polacy są bardzo nierzetelni w relacjach interpersonalnych. To nie moje odkrycie. Opisywał to Gombrowicz, Mrożek i wielu innych.
ID: Jednak reformy minister Barbary Kudryckiej umożliwią Pani teraz powrót do nauki. Nie planuje Pani wystąpienia o grant?
EK: To odpowiem wracając do treści przywołanego tutaj tekstu w 2003 roku Ekspert w krainie polskiej nauki, w którym osiem lat temu pisałam: Problemu jakości polskiej nauki nie można sprowadzać tylko i wyłącznie do braku pieniędzy. To organizacja instytucji naukowo-badawczych i dydaktycznych w Polsce nie promuje ani nauki ani pracowników naukowych. Opiniotwórcze hasła, że zwyciężają najlepsi, bo nawet w Polsce tylko tacy mogą się przebić jest medialnym nadużyciem. Problem niskich nakładów finansowych państwa na rozwój nauki jest zagadnieniem całkowicie odrębnym.
Każdy wzrost dotacji finansowych bez zmian strukturalnych w obrębie istniejących placówek naukowych i dydaktycznych byłby zjawiskiem korupcjogennym. Teraz będą pieniądze, a poza tym wszystko co ciągnęło naukę i szkolnictwo wyższe w dół - pozostaje po staremu. Nie mam najmniejszego zamiaru w tym uczestniczyć.
ID: Jednak od 2003 roku dużo się zmieniło. Gazety drukują wypowiedzi nauczycieli akademickich, a nawet podają numery telefonów na które mogą podawać informacje o nieprawidłowościach na uczelniach. Nie widzi Pani w tym wyzwolenia akademickiej niezależności? Nie ma Pani satysfakcji, że ten pierwszy Pani tekst był jedną z tych pierwszych kropli, które przetarły otwarcie na nieskrępowane wyrażanie opinii przez środowisko akademickie w mediach?
EK: Nieskrępowane? Zależy w jakim kontekście postrzegamy rzeczywistość. Jeśli porównamy aktualną ilość wypowiedzi w mediach z ilością tychże w 2003 – zgoda. Analiza ilościowa nic nam nie mówi o jakości zmian, ani o ich konsekwencjach. Trend jest wyraźnie sprzyjający wypowiedziom decydentów: rektorów, kanclerzy, profesorów i doktorów habilitowanych. Każda wypowiedź doktora nauk czy magistra powoduje natychmiast święte oburzenie ciała profesorskiego. Proszę sobie przypomnieć reakcje na wypowiedź dr Andrzeja Dybczyńskiego z Uniwersytetu Wrocławskiego. Ostatnio, rektor Politechniki Koszalińskiej opublikował na oficjalnej stronie uczelni oświadczenie potępiające wypowiedź mgr Mikołaja Iwańskiego. Akademia Pedagogiki Specjalnej w Warszawie zamierza wystąpić na drogę sądową przeciwko dr Robertowi Filipkowskiemu. Nie zauważyłam, aby tego typu gwałtowne reakcje generowały wypowiedzi tak zwanych samodzielnych pracowników naukowych. Niesamodzielny pracownik naukowy na uczelni jest nadal traktowany instrumentalnie, pozbawiony podmiotowości, a jeśli się wyłamie - dyskryminowany.
Jak można w takim klimacie cokolwiek tworzyć?
O jakim otwarciu mówimy? Mam raczej wrażenie, że jest to powrót do polowania na czarownice.
ID: Pierwszą opublikowaną Pani wypowiedzią na tematy szkolnictwa wyższego i nauki był tekst Ekspert w krainie polskiej nauki, który aktualnie można przeczytać na stronie Niezależnego Forum Akademickiego. W 2003 roku Gazeta Wyborcza, ani sam Redaktor Naczelny Adam Michnik nie był zainteresowany opublikowaniem Pani opinii.
Co powoduje, że osoba całkowicie prywatna, znana jedynie w wąskim gronie specjalistów i w akademickiej przestrzeni lokalnej „wychodzi z szafy”?
EK: To dobre porównanie. Istotnie, ja wtedy też „wyszłam z szafy”. Z szafy wychodzą zazwyczaj geje i lesbijki oraz transwestyci – przynajmniej do takiego rozumienia tej przenośni przyzwyczaiły nas media. Jak się okazuje szafy ukrywają różne „inności”, które łączy wybieranie milczenia w obliczu doświadczania negatywnych przeżyć o charakterze dyskryminacyjnym ze strony grupy społecznej. Ujawnienie własnej odmienności tak w upodobaniach seksualnych jak też niepoprawności politycznej czy ideologicznej narusza samozadowolenie systemu i wystawia nas na niebezpieczeństwo odrzucenia. Może też być groźne, a przynajmniej nieprzyjemne dla członków rodziny, dla tych których kochamy.
ID: A Pani się tego nie obawiała?
EK: Gdy napisałam ten tekst w 2003 roku mój dalszy rozwój naukowy w Polsce został zaprzepaszczony. Zostałam odrzucona. Miałam tego świadomość i nie miałam już wiele do stracenia. Trudno mi znaleźć właściwą analogię jakiego typu strata byłaby niepowetowana dla dziennikarza – może odebranie uprawnień, legitymacji dziennikarskiej? Dla kogoś kto aktywnie, bez wsparcia środowiska pracował na swój rozwój przez wiele lat, skutecznie pokonywał bariery krajów, języków, samotnego wychowywania dziecka – tego typu stratę można porównać jedynie do amputacji jakiejś części jego ciała. Ja jestem z wykształcenia psychologiem i wiedziałam, że jedną z metod poradzenia sobie z problemem jest pisanie o nim.
ID: Pisanie można rozumieć jako dawanie świadectwa, ale pisaniem można też wołać o pomoc. Czy ktokolwiek przez te lata zainteresował się Pani problemem czy choćby Pani kompetencjami, które można wykorzystać?
EK: W Polsce? W kraju w którym media tumanią, manipulują i kreują niepodważalne autorytety ludzie są pozbawieni naturalnych odruchów obiektywnego osądu. Często następuje rozszczepienie ocen, zachowywanie twarzy w jednej sytuacji, a tracenie jej w innej. W moim odczuciu Polacy są bardzo nierzetelni w relacjach interpersonalnych. To nie moje odkrycie. Opisywał to Gombrowicz, Mrożek i wielu innych.
ID: Jednak reformy minister Barbary Kudryckiej umożliwią Pani teraz powrót do nauki. Nie planuje Pani wystąpienia o grant?
EK: To odpowiem wracając do treści przywołanego tutaj tekstu w 2003 roku Ekspert w krainie polskiej nauki, w którym osiem lat temu pisałam: Problemu jakości polskiej nauki nie można sprowadzać tylko i wyłącznie do braku pieniędzy. To organizacja instytucji naukowo-badawczych i dydaktycznych w Polsce nie promuje ani nauki ani pracowników naukowych. Opiniotwórcze hasła, że zwyciężają najlepsi, bo nawet w Polsce tylko tacy mogą się przebić jest medialnym nadużyciem. Problem niskich nakładów finansowych państwa na rozwój nauki jest zagadnieniem całkowicie odrębnym.
Każdy wzrost dotacji finansowych bez zmian strukturalnych w obrębie istniejących placówek naukowych i dydaktycznych byłby zjawiskiem korupcjogennym. Teraz będą pieniądze, a poza tym wszystko co ciągnęło naukę i szkolnictwo wyższe w dół - pozostaje po staremu. Nie mam najmniejszego zamiaru w tym uczestniczyć.
ID: Jednak od 2003 roku dużo się zmieniło. Gazety drukują wypowiedzi nauczycieli akademickich, a nawet podają numery telefonów na które mogą podawać informacje o nieprawidłowościach na uczelniach. Nie widzi Pani w tym wyzwolenia akademickiej niezależności? Nie ma Pani satysfakcji, że ten pierwszy Pani tekst był jedną z tych pierwszych kropli, które przetarły otwarcie na nieskrępowane wyrażanie opinii przez środowisko akademickie w mediach?
EK: Nieskrępowane? Zależy w jakim kontekście postrzegamy rzeczywistość. Jeśli porównamy aktualną ilość wypowiedzi w mediach z ilością tychże w 2003 – zgoda. Analiza ilościowa nic nam nie mówi o jakości zmian, ani o ich konsekwencjach. Trend jest wyraźnie sprzyjający wypowiedziom decydentów: rektorów, kanclerzy, profesorów i doktorów habilitowanych. Każda wypowiedź doktora nauk czy magistra powoduje natychmiast święte oburzenie ciała profesorskiego. Proszę sobie przypomnieć reakcje na wypowiedź dr Andrzeja Dybczyńskiego z Uniwersytetu Wrocławskiego. Ostatnio, rektor Politechniki Koszalińskiej opublikował na oficjalnej stronie uczelni oświadczenie potępiające wypowiedź mgr Mikołaja Iwańskiego. Akademia Pedagogiki Specjalnej w Warszawie zamierza wystąpić na drogę sądową przeciwko dr Robertowi Filipkowskiemu. Nie zauważyłam, aby tego typu gwałtowne reakcje generowały wypowiedzi tak zwanych samodzielnych pracowników naukowych. Niesamodzielny pracownik naukowy na uczelni jest nadal traktowany instrumentalnie, pozbawiony podmiotowości, a jeśli się wyłamie - dyskryminowany.
Jak można w takim klimacie cokolwiek tworzyć?
O jakim otwarciu mówimy? Mam raczej wrażenie, że jest to powrót do polowania na czarownice.