Elżbieta Isakiewicz: ...Kiedy rok temu prof. Izabela Wagner z Instytutu Socjologii UW publikuje wyniki badań przeprowadzonych wśród „Kolumbów”, wychodzi na jaw, że większość z nich po powrocie (wraca 90 proc.) przyznaje się do depresji. Opuszczenie gniazda okazało się mniej bolesne niż powrót. Boli zderzenie z polskim tempem pracy i brakiem zaangażowania w nią.
– To nowi ludzie w starych obyczajach – ocenia Marta Łazarewicz z FNP, gdzie badano powracających z programu „Homing”. – Mają zachodni rozpęd, wizję tego, co chcą robić, i nasilony krytycyzm, bo w ich życiu wydarzyło się coś granicznego. Problem w tym, że prawie zawsze wracają na uczelnię, z której wyjechali, a z perspektywy szefa nadal są tymi samymi nieopierzonymi młodzieńcami. Jeśli szef nie znajdzie dla nich nowej roli, nie pozwoli na samodzielność, frustracja narasta.
Problemem jest też zawiść. Bywa: ktoś, kto dostał stypendium i był współautorem liczącej się publikacji, traci biurko i musi pracować na parapecie.
Prof. Maciej Żylicz przyczyn upatruje w przepaści cywilizacyjnej, której istota kryje się w odmiennej filozofii nauki. Podczas gdy w USA 80-90 proc. pieniędzy wydawanych na naukę kieruje się na granty, których tematykę wyznacza aplikujący, u nas (także w niektórych krajach UE) narzuca się ją odgórnie. – W tym pierwszym modelu nagradza się innowacyjne myślenie i najlepszych, w tym drugim: pozostawanie trybikiem w zdalnie kierowanym zespole i bierność. Żeby się rozwijać, naukowiec musi być wolny – przekonuje uczony...
– To nowi ludzie w starych obyczajach – ocenia Marta Łazarewicz z FNP, gdzie badano powracających z programu „Homing”. – Mają zachodni rozpęd, wizję tego, co chcą robić, i nasilony krytycyzm, bo w ich życiu wydarzyło się coś granicznego. Problem w tym, że prawie zawsze wracają na uczelnię, z której wyjechali, a z perspektywy szefa nadal są tymi samymi nieopierzonymi młodzieńcami. Jeśli szef nie znajdzie dla nich nowej roli, nie pozwoli na samodzielność, frustracja narasta.
Problemem jest też zawiść. Bywa: ktoś, kto dostał stypendium i był współautorem liczącej się publikacji, traci biurko i musi pracować na parapecie.
Prof. Maciej Żylicz przyczyn upatruje w przepaści cywilizacyjnej, której istota kryje się w odmiennej filozofii nauki. Podczas gdy w USA 80-90 proc. pieniędzy wydawanych na naukę kieruje się na granty, których tematykę wyznacza aplikujący, u nas (także w niektórych krajach UE) narzuca się ją odgórnie. – W tym pierwszym modelu nagradza się innowacyjne myślenie i najlepszych, w tym drugim: pozostawanie trybikiem w zdalnie kierowanym zespole i bierność. Żeby się rozwijać, naukowiec musi być wolny – przekonuje uczony...