Prof. Tadeusz Gadacz, filozof, religioznawca, Collegium Civitas:...Zasadnicza zmiana w szkolnictwie wyższym zaczęła się w latach 90. Na zliberalizowanym rynku nauki zaczęły powstawać liczne wyższe szkoły prywatne i niepubliczne, powiększyła się także liczba studentów zaocznych w uczelniach państwowych. Reformy tej dokonało samo środowisko akademickie. Jej koszty ponieśli studenci nie tylko szkół prywatnych i niepublicznych, ale także płacący za swoje studia liczni studenci szkół państwowych. Ich czesne otwarło dodatkowy, znaczący strumień środków finansowych, które zasiliły uczelniane budżety. Bez tych środków, przy całej mizerii dotacji państwowych na naukę i szkolnictwo wyższe, uczelnie by wegetowały.
Reformy, którą obecnie tak się szczycimy (najwyższa liczba studentów wśród krajów europejskich itd.), nie zrobiły więc kolejne rządy. Stworzyły one jedynie dla niej ramy prawne. Reformę zrobiło ówczesne pokolenie trzydziesto- i czterdziestolatków, nauczycieli akademickich, którzy podjęli wykłady na dodatkowych etatach w szkołach prywatnych, realizowali też godziny ponadwymiarowe na studiach zaocznych w soboty i niedziele. Większość podejmowała te zajęcia dla utrzymania przyzwoitego poziomu życia, a czasami nawet wręcz dla przeżycia. Zamieniając się niejednokrotnie w komiwojażerów dydaktyki, zapłacili wysoką cenę osobistą – skutkiem było niejednokrotnie zahamowanie w naukowym rozwoju, w zdobywaniu kolejnych naukowych stopni, ograniczenie badań naukowych i publikacji.
Dziś z wielu stron padają pytania, gdzie są ich rozprawy naukowe, wybitne dzieła. Nie ma ich i niewykluczone, że ich nie będzie.
Pokolenia, które zrobiły reformę szkolnictwa wyższego w Polsce, są wypalone...