Z prof. Antonim Dudkiem rozmawia Mateusz Zimmerman:
Podział na stronę pro- i anty-PiS-owską konstytuuje dziś polską scenę polityczną. Pan twierdzi, że ten podział jest jałowy i wyłącznie symboliczny. Czy to znaczy, że nie odzwierciedla realnych różnic społecznych?
Antoni Dudek: Jest realny w tym sensie, że faktycznie mamy do czynienia ze sporem mniej więcej trzech czwartych aktywnego obywatelsko społeczeństwa z ok. jedną czwartą. PR-owcy nie wyssali z palca tego, że mamy w Polsce kilka milionów ludzi, którzy czują się tu wyobcowani, zmarginalizowani. Ale warto zastrzec, że ten konflikt dotyczy tylko Polaków zaangażowanych w sprawy polityczne, przynajmniej w tym znaczeniu, że uczestniczą w wyborach.
Dlaczego warto to zastrzec?
Antoni Dudek: Bo w polskim społeczeństwie funkcjonuje jeszcze inny, szerszy podział. Ci aktywni politycznie to mniej więcej połowa obywateli. I jest też druga połowa, której spór między PiS a PO czy jakikolwiek inny w ogóle nie obchodzi, są poza nim. Czy rządzi Komorowski, czy Kaczyński, czy Pawlak – ich to nie interesuje.
Przed wojną w spisach powszechnych pojawiała się taka kategoria: "tutejszy". Tak odpowiadali z reguły niektórzy chłopi na Kresach Wschodnich, zapytani przez rachmistrzów o przynależność narodową. Dzisiaj w Polsce mamy "tutejszych", których po prostu obchodzi nic albo niewiele. Rafał Ziemkiewicz użył wobec nich określenia "Polactwo" – uważam je za bardzo celne.