Edward Kirejczyk w starym ale ciągle aktualnym artykule z 2006 roku pisał:
...Zjawisko obniżenia poziomu studiów prywatnych niewątpliwie istnieje i prawdopodobnie będzie się pogłębiać. Zgodnie z Procesem Bolońskim (to rodzaj uzupełnienia bardziej znanej Strategii Lizbońskiej), w Europie uruchomi się potokową produkcję inżynierów, magistrów i doktorów. Trzeba tak zrobić, bo przegramy wyścig technologiczny z Ameryką Północną i Dalekim Wschodem. Masowa produkcja doktorów zapewni nam – Europejczykom – pomyślną przyszłość...
...Mimo wszystko, z obniżania poziomu studiów na prywatnych uczelniach, nie robiłbym tragedii. To normalna konsekwencja umasowienia studiów. Wydaje się, że obniżanie poziomu studiów prywatnych, zwłaszcza prowincjonalnych uczelni, to po prostu zmierzanie do normy. Sytuacja zbliża się powoli do amerykańskiej. Tam istnieje grupa najlepszych na świecie uniwersytetów i politechnik, gdzie zdolny student może pracować pod kierunkiem noblisty, nad jego nowymi badaniami, a dyplom uczelni otwiera wszystkie drzwi działów kadrowych na całym świecie (może poza Kubą, Koreą Północną i Białorusią). Istnieje też ogromna grupa uczelni, których poziom jest dużo niższy niż przeciętnych polskich szkół wyższych...
...Znacznie bardziej martwi mnie co innego – brak sukcesów naukowych wiodących polskich uczelni. Proszę mi pokazać chociaż jeden istotny sukces polskich uczonych, odniesiony w ciągu ostatniego półwiecza. Tu nie ma co zwalać na socjalizm – w ZSRR lub NRD (kto jeszcze pamięta, co znaczą te skróty?) takie przykłady można było bowiem wskazać. Polak, któremu marzy się kariera M. Curie-Skłodowskiej, musi podążać jej śladami – czyli emigrować. A to już jest naprawdę tragedia narodowa...
Czy Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego nie zdaje sobie sprawy z powyższych procesów?