Tomasz Wysocki, GW: Doktor Andrzej Dybczyński z Instytutu Politologii Uniwersytetu Wrocławskiego wystąpił z krytyką zasad działania swojej uczelni.
Prof. Marian Gabryś,Akademia Medyczna: ...Podziwiam go za odwagę. Jego wystąpienie to krzyk desperata, czego na pewno jest świadomy. Doktor Dybczyński napisał wprost, co go boli, co mu dokucza i przeszkadza w działaniu jego uczelni, ale tym wystąpieniem wystawił się na skryty atak, który nastąpi w odpowiednim momencie. Może to będzie obrona jego habilitacji albo moment decydujący o cennym grancie. Zaraz zapewne pojawią się próby jego deprecjonowania i opinie, że to wariat...
...Na Akademii Medycznej ci, którzy ośmielili się skrytykować rektora, obecnie w zawieszeniu, lub kogoś z jego otoczenia, też są pokazywani jako wariaci, rozpowiada się o nich, że są alkoholikami albo handlują nieruchomościami w Tel Awiwie. To ostatnie określenie ma charakter rasowy, zatem wyjątkowo obrzydliwy. Oczywiście, te opinie rozpowszechnia się na zasadzie szeptanki, na ucho, podczas kongresów i zjazdów medycznych. Czy koledzy z Białegostoku, Łodzi lub Poznania, którzy usłyszą je z ust nobliwego profesora, nie uwierzą mu? Pomyślą, że chyba musi być coś na rzeczy. O mnie też się opowiada, że jestem konfliktowy, dlatego ciągle wszystkich krytykuję...
...Gangreną, która niszczy organizm uczelni, jest protekcjonalizm i nepotyzm. Prawdziwe życie na uczelni płynie ukrytym nurtem, to, co widzimy, to jedynie fasada, rodzaj teatrum. O tym, kto zostanie zatrudniony w tej czy innej klinice i katedrze nie decyduje się w konkursach. To ustala się w kilkuosobowym gronie w zaciszu gabinetów przy szklance whisky. Tak samo jest z nagrodami, recenzjami projektów naukowych i grantów, które z założenia powinny być tajne. Taki system działa od lat. Jak było możliwe, że rozprawa habilitacyjna rektora Andrzejaka dostała nagrodę ministra? Przecież w dokumentacji wspomniano, że autor podejrzewany był o popełnienie plagiatu. Poza tym pół roku temu prof. Stefan Angielski z Gdańska w recenzji dla Zespołu do spraw Etyki napisał, że praca rektora nie ma żadnej wartości naukowej. Wynika z tego, że wtedy, kiedy przyznawano mu nagrodę, w ministerstwie nikt do niej nie zajrzał...