Wszyscy studenci uczelni otrzymali list z biura karier, żeby "dla dobra własnej kariery" nie ściągali żadnych materiałów z WikiLeaks, ani nie linkowali do nich na Facebooku czy Twitterze.
Po burzy medialnej jaką wywołało to w USA, władze uczelni wycofały się z "pomysłu".
U nas jakoś burzy medialnej nie wywołuje nic co godzi w podmiotowość człowieka. Zdawałoby się iż im bardziej utytułowani i usadowieni na pozycjach tym mniej potrzebują angażować w słuszne społecznie sprawy...