Narodowe Centrum Nauki

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Przeczołgać, upokorzyć - to najpopularniejsze metody wychowawcze kręcącej lody mafii profesorskiej

...Mafia – to dobre słowo. Profesura opływa w prestiż, wielu jej członków ma dostęp do polityków i mediów. Tworzą bardzo wpływową społeczność, obdarzoną faktycznie pełną kontrolą nad uczelniami, przez które przechodzi mnóstwo publicznych pieniędzy. Nie inaczej: to mit, że polskie uniwersytety nie mają funduszy. Mają, tylko je przewalają.
ADVERTISEMENT
Zasada autonomii uniwersytetu w połączeniu z nieprzejrzystością decyzji sprawia, że kto rządzi akademią, może płynący od podatników i studentów strumień gotówki rozdysponowywać praktycznie według własnego widzimisię. Kto np. dojdzie, że referat profesora tak naprawdę napisał jego asystent i że dalece nie wart był on ceny, którą uczelnia za niego zapłaciła?
Na tego typu rzeczach można „kręcić lody” na dziesiątki tysięcy złotych miesięcznie (na głowę). Do tego dochodzi słabo znana kwestia tzw. premii z funduszu zasadniczego. To tak naprawdę podział zysków uczelni między jej kierownictwo, tak jak wspólnicy dzielą zysk ze spółki. Tyle że uniwersytet to nie firma, a zarządzające nią towarzystwo w gronostajach – to nie partnerzy w sensie biznesowym. Są de facto pracownikami najemnymi. Jednak w swojej mafijnej mentalności i praktyce traktują akademię jak cytrynę do wyciśnięcia.
Wszystko bez wyraźnego naruszania przepisów. Tak jak Alowi Capone przez lata nie potrafiono udowodnić żadnego przestępstwa, choć wszyscy wiedzieli, że codziennie je popełnia, tak niezwykle trudno cokolwiek udowodnić sitwom uczelnianym.
Do tego dochodzą potężne dysproporcje dochodów. O ile podstawowe pensje adiunktów i profesorów są – jak na wagę pracy i w porównaniu ze standardami zachodnimi – dość skromne (odpowiednio: 3,5 tys. i 4–5 tys. zł brutto), o tyle rektorzy, o czym mało się mówi, tworzą zupełnie inną ligę. Zarobki sięgają tu 2–3-krotnie wynagrodzenia ministra, oscylując zwykle między 20 a 30 tys. zł miesięcznie. A to tylko ustawowo jawna część wynagrodzenia. Kwoty najróżniejszych dodatkowych zleceń nie są znane, a uczelniane wierchuszki mają w zasadzie pełną swobodę w transferowaniu ich do swoich kieszeni. Znając ich mentalność, muszą to być robiące wrażenie kwoty…
System
To wszystko daje statystycznemu profesorowi bardzo silny bodziec do tego, aby „trzymać z władzą” (uczelnianą), niż skupiać się na porządnej robocie naukowej i dydaktycznej. A młodych naukowców ustawia w kolejce po aprobatę starszych kolegów, od których są formalnie i finansowo zależni...
Więcej: TUTAJ

Brak komentarzy: