Narodowe Centrum Nauki

wtorek, 10 maja 2011

Dzień z literaturą – „Dyletanci” Stanisława Barańczaka

...Tylko nieliczni wytrzymali tę próbę, zachowali honor, ale i oni zapłacili za odwagę i upór wysoką cenę – był wśród nich Zbigniew Herbert, dla którego

lata triumfującego socrealizmu to okres całkowitej nieobecności w życiu literackim – a raczej świadomej odmowy uczestniczenia w nim, dającej się przyrównać tylko do analogicznej postawy innego znakomitego poety z tegoż pokolenia, Mirona Białoszewskiego.

Herbertowska postawa intelektualisty ocalającego honor narodu swoją odmową współuczestniczenia w kłamstwie znalazła uznanie w oczach wielu, jednak tylko nieliczni uczynili ją przedmiotem badań w rozległym, historycznym i społecznym kontekście. Był wśród nich Stanisław Barańczak, który część swojej twórczości poświęcił nie tylko odczytaniu, przemyśleniu i zrozumieniu poezji Herberta, ale również wyrażeniu czci jemu samemu.

Jedną z ważniejszych wypowiedzi tego typu wydaje się być wiersz Dyletanci, pochodzący z tomu Atlantyda, opublikowanego w 1986 roku w Londynie i zbierającego utwory powstałe po wyjeździe Stanisława Barańczaka z kraju do Stanów Zjednoczonych. Tekst ten nie wywoływałby zapewne tak silnego wrażenia, gdyby nie fakt, że zadedykowany został właśnie Herbertowi – postaci na tyle wyrazistej, by nadać wierszowi powagi. Jest więc oczywiste, że nie da się rozwiązać podstawowych problemów interpretacyjnych utworu pomijając pewne kwestie historyczne, polityczne i biograficzne. Ich poznanie dostarczyć może niezmiernie istotnego klucza do zrozumienia utworu.

Rozpocząć wypada jednak od interpretacji tytułu. Dyletant, to zgodnie z definicją zaproponowaną przez Słownik języka polskiego człowiek zajmujący się jakąś dziedziną, głównie nauki lub sztuki, bez należytego przygotowania i bez fachowej wiedzy. Spotykamy tu związek dość niezwykły – Zbigniewa Herberta, postaci o nieskazitelnej biografii i autora genialnych wierszy oraz szeregu określeń związanych z powierzchownością i brakiem profesjonalizmu. Gdyby postarać się ująć w kilku słowach, na czym polega to niecodzienne powiązanie, należałoby niewątpliwie cofnąć się w pierwszej kolejności do lat pięćdziesiątych, do czasu triumfującego socjalizmu, w którym

inteligencja żyła w warunkach niedobrych, ale lepszych od warunków warstwy robotników. Profesorowie uniwersytetów, inżynierowie, artyści (którzy stanowili odrębną klasę), wybitni fachowcy w dziedzinie nauk technicznych i humanistycznych (ci za cenę konformizmu, lecz nie zapisywania się do Partii) – żyli w dostatku, w dobrych warunkach mieszkaniowych
...