Narodowe Centrum Nauki

wtorek, 16 listopada 2010

Ktoś studiuje by studiować mógł ktoś

Ania Cieplak, Klub KP w Cieszynie:
...Złączeni w narzekaniu
Nie poznałam jeszcze pracownika akademickiego, który zgadzałby się z systemem bolońskim. A bardzo często i chętnie o to pytam. Właściwie wszyscy deklarują, że podział na dwa etapy obniżył poziom studiów. Równocześnie nie traktują prac licencjackich tak poważnie jak magisterskich. Osoby o tradycyjnym podejściu podkreślają, że „idea uniwersytetu zgubiła się gdzieś pomiędzy seminarium licencjackim, którego nie ma, a obroną, która przychodzi studentom niezwykle gładko, bo to tylko licencjat”. Czy wtrącane podczas wykładów deklaracje o niesłuszności podziału studiów wystarczą? Może to właśnie pracownicy akademiccy powinni pierwsi poza drzwiami Uniwersytetu powiedzieć, że sytuacja już dawno wymknęła się spod kontroli. Dlaczego nie protestują ze studentami przeciwko rozwiązaniom, które zaburzają etykę zawodową?

Proces boloński leży
Dzwoni student z Demokratycznego Zrzeszenia Studentów. Wydaje się być trochę zdziwiony, że w zeszłym roku na happeningu w Cieszynie było bardzo dużo osób. Studenci ustawili się w kolejce po „dyplomy”. Miał to być symbol biurokratyzacji, z którą przychodzi się zmierzyć w obliczu procesu bolońskiego. W tym roku chyba wypadałoby raczej położyć się w kolejce, bo wyszło na jaw, że proces po prostu „leży”.* „Czy studentów obchodzi coś więcej niż wyścig szczurów?” – pyta wspominany kolega. Chyba się nie rozumiemy. Z założenia nie lubię rywalizacji, ale wiem też, że nie można ścigać się w pozycji horyzontalnej. Solidarność studentów była ważna, ale wynikała głównie z poczucia niemocy, konieczności przypomnienia o pewnych prawach. Kiedy przechodzę koło tablicy informacyjnej i widzę napis: „Pomóżcie nam uratować edukacje ekologiczną!” to nie zastanawiam się nad płynnonowoczesnym wyścigiem o bycie najlepszym. Myślę raczej w kategoriach wykluczenia ze względu na funkcjonowanie poza „głównymi” ośrodkami akademickimi, pogłębieniem różnic między wydziałami zamiejscowymi a centrum przez system boloński. Co ciekawa różnice te rzutują zarówno na kondycje „dużego Uniwersytetu” jak i „małego Uniwersytetu.” Jak?

Duży Uniwersytet, mały Uniwersytet

Podział na studia dwustopniowe wyraźniej dokucza prowincji. To jedna z jego konsekwencji, która mówi o osłabieniu (ilościowym i jakościowym) na rzecz centrum. W dużych ośrodkach proces boloński sprawia wrażenie łagodniejszego, bo przejście ze studiów pierwszego stopnia na drugie nie wiąże się z wielkim zmianami w sposobie funkcjonowania uczelni, z zamykaniem jednych specjalności na rzecz drugich lub zanikaniem mniej popularnych. Kiedy w „głównych” uniwersytetach przechodzi się z trzeciego roku na czwarty to w zamiejscowych wydziałach przechodzi się często z trzeciego roku do pracy. Dla wielu ośrodki zamiejscowe stanowią też raczej „trampolinę” na uczelnie w większych miastach. Po uzyskaniu tytułu licencjata dla mniej licznych absolwentów danych specjalności istnieją tylko dwie opcje: metoda kompromisu czyli przejście na inny kierunek albo zrezygnowanie ze studiów. Czy jeżeli jednak będzie szukać się podobnych jak powyższe rozwiązań to możemy spodziewać się, że za parę lat zamiast resztek studentów-widmo na prowincji będziemy mieli absolwentów z wiedzą-widmo...