Narodowe Centrum Nauki

niedziela, 8 czerwca 2014

Systemowe samobójstwa bez ran postrzałowych od czasów stalinowskich na dobre zagościły w Polsce...Obecnie przeżywamy ich renesans!

Kazimierz Turaliński - doktorant nauk prawnych, politolog, specjalista ds. bezpieczeństwa. Autor opracowań książkowych dotyczących służb specjalnych oraz przestępczości zorganizowanej. Od 2001 roku pracuje w komercyjnym sektorze wywiadu gospodarczego i politycznego, w tym przy organizacji usług detektywistycznych, ochroniarskich i prawnych na terenie państw dawnego Bloku Wschodniego:...Andrzej Lepper planował nowe interesy z Białorusią i dbał o cudem wracającego do zdrowia syna. Gen. Petelicki sprowadzał do Polski amerykańską wywiadownię gospodarczą, zachowywał też wesoły nastrój w czasie imprez z kolegami. Remigiusz Muś (technik JAK-a) wierzył, że znajdzie dobrą pracę w sektorze cywilnym, poza tym był młody, miał kochającą żonę a podstawy egzystencji zapewniała wojskowa emerytura. Żaden z nich nie pozostawił listu pożegnalnego, ani nie leczył się psychiatrycznie, za to wszyscy z nich byli umówieni wkrótce po dniu śmierci na spotkania ze znajomymi lub kontrahentami. Ich bliscy nie wierzą w samobójstwa...




...Historia współczesnego świata i statystyka nie znają drugiego takiego przypadku jak polska seria samobójstw oraz śmiertelnych wypadków przedstawicieli jednej tylko strony sceny politycznej i świadków kluczowych śledztw. Zdarzały się za to identyczne serie zabójstw, np. we Włoszech podczas tzw. drugiej wielkiej wojny mafijnej klanów sycylijskich, albo w Związku Radzieckim w latach czystek NKWD. Wtedy też masowo ginęli politycy, urzędnicy państwowi i świadkowie, ale sprawy te, z uwagi na zazwyczaj dużą ilość ran postrzałowych, można było zaklasyfikować według mniej kontrowersyjnego kryterium.
Obecnie zamiast pragmatycznych komunikatów prasowych prokuratury słyszymy raczej nacechowane emocjami stanowisko polityczne, oparte nie na wiedzy naukowej (medycynie sądowej, kryminalistyce, kryminologii i suicydologii), lecz na wiedzy chodnikowej, zgodnie z którą pierwsze wrażenie nie kłamie, samobójstw nigdy się nie pozoruje, a ustalenie po czasie przebiegu wydarzeń jest dziecinnie proste. Nie, nie jest. I powie to każdy uczciwy „prorok” i „pies”. A później doda, że tak naprawdę klasyfikacja zgonu jako samobójstwo to często pójście po najlżejszej linii oporu, byle statystyka zamkniętych spraw się zgadzała a koszty śledztwa były minimalne.
Gdy do ofiar się nie strzela, niekiedy trudno zauważyć przestępstwo... Więcej:DP

A przy okazji:

 okoliczności śmierci Grzegorza Michniewicza, dyrektora generalnego kancelarii premiera Donalda Tuska,  trudno uznać za wyjaśnione...TUTAJ

Brak komentarzy: