A jednak – pani minister Barbara Kudrycka zbiera wiele komplementów!
prof. dr. inż. Mirosław Zdanowski, rektor Akademii Finansów w Warszawie: Najważniejsze, że rozpoczęła proces reformowania nauki i szkolnictwa wyższego. Co z tego wyniknie – zobaczymy. Mogą to być zmiany kosmetyczne, albo radykalne. Założenia są słuszne i musimy poczekać do zakończenia procesu legislacyjnego, by się przekonać, co z nich zostanie.
Czy dziwi zatem, że pomysł zlecenia Państwowej Komisji Akredytacyjnej kontroli na jednej z najszacowniejszych polskich uczelni – Uniwersytecie Jagiellońskim spełzł na niczym?
Pomysł był kontrowersyjny, ale stanowił integralną część reformatorskiej myśli Pani minister Kudryckiej. Wielka szkoda, bo reakcje środowisk akademickich ukazują niezbicie, że polskie uniwersytety mają w nosie reformę. Grunt to autonomia.
Uniwersytet Jagielloński nie jest dobrą, nowoczesną współczesną uczelnią, która mogłaby dorównać światowym uczelniom o równie długiej historii. To jest uczelnia wielce przereklamowana w obrębie bardzo ograniczonego terytorium Polski.
Taką chce zostać i prawdopodobnie to jest jej sprawa. Problem w tym, że Uniwersytet Jagielloński to uczelnia państwowa.
Tylko dlaczego mają się na jej niejasną egzystencję składać polscy podatnicy?
Prawdopodobnie nikogo w tej chwili to nie interesuje, tak jak nikogo nie interesuje przyszłość polskich uczelni. Dla premiera polskiego rządu najważniejsze to zachowanie twarzy: własnej, Lecha Wałęsy i polskiej profesury.
Dla dziennikarzy znalazła się wreszcie okazja aby się emocjonalnie rozładować, na przykład Dominik Zdort, pisze: Barbara Kudrycka chciała się wykazać słuchem doskonałym. Minister nauki i szkolnictwa wyższego po wydaniu książki Pawła Zyzaka wsłuchała się w ton głosu Donalda Tuska miotającego słowa oburzenia na wszystkie strony świata. I natychmiast postanowiła ukarać ludzi odpowiedzialnych za to "straszne przestępstwo", jakim było napisanie i obrona pracy magisterskiej przez Zyzaka...[więcej...]
Jaką wiedzę posiada redaktor Zdort na temat problemów szkolnictwa wyższego w Polsce aby pisać takie głupoty?
5 komentarzy:
Pani Ewo,jak zwykle przewrotny komentarz, ale chyba nie ma Pani wątpliwości, że próba pozbawienia tytułu mgr młodego człowieka - mgr. Zyzaka za tak szczegółową pracę (700 stron!), to już byłoby formą znęcania się i aktem totalitarystycznych zapędów władzy. A gdzie niezależność od państwa uczelni?
Czy zamieszczenie wątku urynalnego w pracy było aktem przemawiającym za tym, że publikacja była na niskim poziomie? Przecież takie szczegóły z życiorysu, to "smakowity kąsek" dla niejednego psychoanalityka;)
Tajemnicza Pani Venisso, czy nie za dużo histerii?
Czyli jeżeli pan profesor popełnił błąd, będzie musiał za to odpowiedzieć?
BK: Nie. Tutaj nie ma żadnych możliwości, żeby minister czy PKA pociągali kogokolwiek do odpowiedzialności. Nikt nie ma takich intencji.
Nie straci tytułu profesora?
BK: Absolutnie nie! Nie stracą tytułów ani profesor, ani autor pracy. PKA może wydać zalecenia dotyczące jakości kształcenia, czyli wskazać, co trzeba zrobić, aby nie było problemów następnym razem.
Nie boi się pani, że zapisze się pani w historii szkolnictwa wyższego właśnie tym zdarzeniem?
BK: Nie, ja myślę, że się zapiszę jako osoba, która bardzo dba o standardy dydaktyki. O takie standardy, które są realizowane zgodnie z najlepszą wiedzą przez pracowników dydaktycznych. Taki cel nam przyświeca także przy reformach, które przygotowujemy.
Natomiast ta sytuacja jest o tyle ważna, bo nam bardzo zależy na tym, aby przyszli nauczyciele historii, obecnie studenci, tacy jak pan Zyzak, uczyli dzieci i młodzież metodami, które są sprawdzone już w nauce. Nie bez powodu jest określona metodologia pisania prac naukowych. Naukowcy są od tego, by dbać o tę metodologię, jeśli opiekują się studentami czy doktorantami.
http://www.dziennik.pl/polityka/article354619/Kudrycka_Musze_dbac_o_jakosc_uslug.html /
Szanowny ANONIMOWY!
Przede wszystkim upraszam o nie "diagnozowanie" mnie, ponieważ: po pierwsze nie jestem histeryczką; nikt mnie wcześniej nie molestował seksualnie, a i zupełnie inną strukturę osobowości posiadam, bym mogła uchodzić za histeryczkę; histeryków jest pełno, ale po stronie PO i taką histerią wykazała się m.in . ZALEŻNA od premiera minister Kudrycka.
Niech teraz się nie tłumaczy, nie racjonalizuje swojej wcześniejszej nadgorliwości i nadpobudliwości.
Proponuję teraz szanowny anonimowy dyskutancie zapoznać się z represjami, jakie spotkały promotora pracy mgr. Zyzaka; również w "Dzienniku":
"
PAULINA NOWOSIELSKA: Miał pan wygłosić referat na konferencji poświęconej czerwcowi 1989 r. Zaproszenie zostało jednak odwołane. Jest pan zły, przykro panu?
ANDRZEJ NOWAK*: Tak, przykro. W zeszły poniedziałek dostałem niezwykle uprzejme zaproszenie do wygłoszenia referatu na sesji Polskiej Akademii Umiejętności. Zaraz więc następnego dnia odpowiedziałem, że się zgadzam i zaproponowałem temat dotyczący przemian w Związku Sowieckim w końcu lat 80. Chodziło o kontekst wyborów w Polsce w 1989 r. W ogóle cała sesja miała być poświęcona tej tematyce. To znaczy, jest poświęcona, bo odbędzie się z pewnością. Tyle, że beze mnie. Bo w zeszłą środę dostałem kolejny list, od tego samego nadawcy, czyli prof. Jerzego Wyrozumskiego, że w skutek zaistniałych sytuacji nie skorzysta z mojego referatu. To było dosłownie kilka lakonicznych słów. Zero wyjaśnienia.
Pan się dziwi? Proszę wybaczyć, ale stał się pan ostatnio takim gorącym kartoflem.
Bardzo szanuję prof. Wyrozumskiego, u którego lata wcześniej zdawałem egzamin z historii średniowiecza. Mam żal, że nie podjął żadnej próby kontaktu ze mną. Tym bardziej, że na mój temat dyskutowano ostatnio wyłącznie w kontekście pracy magisterskiej Pawła Zyzaka. I dyskutowali niemal wyłącznie politycy. Do niedawna wydawało mi się, że w cechu historyków powinno obowiązywać jakieś minimum zaufania polegające na tym, że nie wydaje się lekką ręką wyroków.
Ale proszę nie mówić teraz, że nie spodziewał się pan takich reakcji?
Bo do tej pory tylko o nich czytałem! Na przykład o reakcjach na niewłaściwe politycznie wystąpienia i zachowania profesorów pod koniec lat 40. ubiegłego wieku. A przy okazji...Debiutowałem jako historyk w "Kwartalniku Historycznym" rok przed urodzeniem Pawła Zyzaka. To najpoważniejsze pismo historyczne w Polsce. Teraz w najnowszym numerze ukazuje się mój duży artykuł na temat prof. Henryka Wereszyckiego. Profesora z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który był głównym negatywnym bohaterem jedynej zorganizowanej w polskiej historiografii konferencji metodologicznej w Otwocku w 1950 r. Miały tam miejsce takie przykre sytuacje, jak odsuwanie się części środowiska od człowieka napiętnowanego przez władzę.
I pan tak się czuje? Napiętnowany?
Tak, przez władzę i media. Ale mam nadzieję, że wkrótce cała sytuacja się rozwiąże.
Czyli co się wydarzy?
Dwie rzeczy. Po pierwsze pozwoliłem sobie napisać do prof. Wyrozumskiego bardzo krótko, że między poniedziałkiem a środą w zeszłym tygodniu mój dorobek nie uległ istotnej zmianie. Nadal mam wydanych dziesięć książek i wypromowanych 60 magistrantów. Czekam teraz na odpowiedź. Po drugie, jeszcze w kwietniu ma się odbyć rada wydziału historycznego UJ zaplanowana przez dziekana. Jednym z punktów dyskusji będzie moja sprawa. Wiem, że dziekan podtrzymuje swoje wcześniejsze decyzje.
Są dla pana korzystne?
Tak. Dziekan mnie nie piętnuje, nie wyrzuca, nie pali na stosie. Będę miał w końcu okazję, by w gronie historyków umówić pracę magisterską Pawła Zyzaka. Jak również recenzję moją i dr hab. Zdzisława Zbylewskiego. Dopiero konfrontacja recenzji i samej pracy może pokazać, czy zostały popełnione błędy. Do tej pory ani entomolog z Łodzi, ani prawniczka z Białegostoku, ani socjolog z Płocka nie mieli okazji zapoznać się z recenzją. Za to o metodologii pracy historycznej mieli bardzo wyrobione zdanie. Dla mnie najgorsze jest to, że przez takie nieuprawnione sądy ryczałtem skreśla się dorobek życia człowieka. Czyli to, co robiłem przez przeszło trzydzieści lat.
Pan żałuje, że był promotorem pracy Zyzaka?
Nie żałuję, bo to całe zamieszanie jest niezwykle pouczające. Lepiej dziś rozumiem mechanizmy historii. Nie mamy dziś ani Polski stalinowskiej, ani Związku Sowieckiego. Ale widać próby powrotu do mechanizmów żywcem wyjętych z tamtych czasów. Czyli wielkiej akcji szczucia, kampanii nienawiści wymierzonej w słabszych.
Kto jest ich inicjatorem?
Tu akurat nic się nie zmieniło: politycy i ludzie kochający władzę. Niezmiennie jest również to, że na część środowiska takie zastraszanie działa.
Czy to pana poglądy polityczne zadecydowały o tym, że wziął pan pod swoje skrzydła akurat Pawła Zyzaka?
To nieprzyjemne i nieuczciwe stawianie sprawy. Jedyne, co mogę zrobić, to odesłać do moich poprzednich publikacji. I niech jakieś grono historyków, a nie niedouczonych polityków za przeproszeniem, wypowie się, czy są tam błędy i przekłamania.
Myślał pan o tym, by spotkać się z Lechem Wałęsą i twarzą w twarz, po męsku wyjaśnić sobie kilka spraw?
To byłoby bardzo trudne. Bo były prezydent starannie dobiera sobie ludzi, którymi się otacza. I o ile mi wiadomo nie przepada za rozmowami z osobami, które nie podzielają jego poglądów na jego własny temat.
*Prof. Andrzej Nowak, historyk UJ, promotor pracy magisterskiej Pawła Zyzaka"
http://www.dziennik.pl/opinie/article358128/Promotor_pracy_Zyzaka_Czuje_sie_zaszczuty.html
ERRATA: Proponuję teraz szanowny anonimowy dyskutancie zapoznać się z represjami, jakie spotkały promotora pracy mgr. Zyzaka; informacje również z "Dziennika"
Aha, zapomniałabym dodać; mam nadzieję, że nie spotka taki los prof.Nowaka, jak dr Wieczorka...
Prześlij komentarz