Narodowe Centrum Nauki

poniedziałek, 26 października 2009

O micie masowego wykształcenia

Jerzy Marcinkowski, profesor w Instytucie Informatyki Uniwersytetu Wrocławskiego i członek Państwowej Komisji Akredytacyjnej:...najsmutniejsze jest to, jaką cenę płacą studenci słabych szkół za, żyrowane przez panstwo, oszustwo "porównywalności wykształcenia". Oszustwo podstawowe całego systemu polskiego szkolnictwa wyższego. Otóż uczelnie w Polsce wydają swoje dyplomy - licencjackie i magisterskie - w imieniu Rzeczpospolitej, a ta życzy sobie, aby dyplom znaczył z grubsza tyle samo niezależnie od tego kto go wydaje. Aby zapewnić porównywalność minister ustanawia tak zwane "standardy kształcenia", czyli ramowe programy nauczania na poszczególnych kierunkach. Dzięki takim standardom osoby uzyskujące licencjat w małej szkole, gdzie nie prowadzi się studiów magisterskich, mają - rzekomo - kwalifikacje do podjęcia studiów magisterskich na innej uczelni. Mają je - rzekomo - tym bardziej, że państwo w trosce o jakość ich edukacji, nakazuje odpowiednimi przepisami, aby każda szkoła na każdym prowadzonym przez siebie kierunku studiów spełniała "minimum kadrowe", to znaczy zatrudniała pewną minimalną liczbę nauczycieli ze stopniem doktora i doktora habilitowanego.

Wobec istnienia takich przepisów, głównym celem polityki kadrowej słabych uczelni (prywatnych i państwowych) jest spełnienie wymogów związanych z minimum kadrowym. Nie mają tu znaczenia jakiekolwiek względy merytoryczne. Nieważne jaką zatrudniany pracownik reprezentuje specjalność, co umie, ani jak uczy. Może być ostatnim idiotą, byle miał dyplom doktora habilitowanego (te same uwagi, choć mniejszym stopniu dotyczą pracowników ze stopniem doktora). Wizytując, jako ekspert PKA, setki wykładów prowadzonych na wielu uczelniach, miałem okazję zobaczyć zajęcia prowadzone przez takich profesorów
...

---

Jak widać z powyższej światłej wypowiedzi egzekutora PAKI tocząca się od lat debata na temat konieczności reform w polskim szkolnictwie wyższym zaczyna zbierać pierwsze urodzajne plony...