No tak, chcemy badań interdyscyplinarnych, ale zasadniczo w Polsce, mowy nie ma, nawet o rzetelnych badaniach monodyscyplinarnych.
Setki kodeksów etycznych i demokratyzacja kraju, lecz ciągle nie dla wszystkich.
Święte krowy w każdym środowisku.
Nie ruszać, bo kopnie!
Ciekawe co decydenci sądzą o stymulantach aktywności poznawczej - nieodzownej dla każdej działalności twórczej, a w tym działalności naukowej?
Jeśli cofniemy się w czasie, to każdy polski pracownik naukowy przeszedł przez swoisty trening savoir vivre’u:
- Nie, tego tematu nie podejmiemy, bo tym zajmuje się prof. X.....
- Lepiej nie wchodzić w dyskusje z prof. Y bo to w końcu CKK.....
- Nie, nie pisz tego, bo prof. Z zna prof. Y.....
- Nie, ten fragment lepiej ominąć, bo prof. Y przyjaźni się z prof. X.....
- Nie, lepiej nie powoływać się na pracę prof. W, bo prof. X i Y go nie cierpią....
I w ten sposób sami utrwalamy mity o niezachwianej pozycji naukowej prof. Y i utrwalamy
zbędny szacunek dla prof. X, od którego jesteśmy dużo lepsi.
Nasz polski system awansu naukowego wciska nam co rusz, że:
- przecież jeszcze nie dorośliśmy, aby móc wydawać niezależne sądy
- nagannym jest posiadać samodzielne poglądy w tematach, w których inni zaledwie raczkują......