Radosław Zenderowski, politolog UKSW:...Gdyby sytuacja na polskich uczelniach była normalna, czyli na jednego
promotora przypadałoby kilku magistrantów, w zasadzie nie byłoby
problemu. Tymczasem mamy do czynienia z sytuacją,
w której każdy
promotor ma na głowie kilkadziesiąt osób na jednej czy drugiej uczelni,
na których pracuje. Gdybyśmy poważnie traktowali seminaria magisterskie,
to promotor byłby w stanie przez dwa lata na bieżąco śledzić postępy
swoich magistrantów. Znałby ich potencjał intelektualny
i nawet gdyby
któryś kupił pracę, to miałby możliwość zweryfikowania tego. Dlatego w
liczących się ośrodkach naukowych, w Stanach Zjednoczonych czy nawet w
Niemczech, promotor ma trzech, czterech magistrantów. Ma więc ten
komfort, że może poświęcić im dużo czasu...
Więcej: TUTAJ
Więcej: TUTAJ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz