Narodowe Centrum Nauki

niedziela, 12 maja 2013

Za co ponoszą odpowiedzialność MNiSW,KRASP i RGNiSW?

 Antoni A. Kamiński, Katedra Filozofii i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławi:...W sytuacji powszechnej mizerii finansowej niemal wszyscy dorabiają. Uczą w kilku szkołach (około 80 proc. nauczycieli akademickich pracuje na dwóch etatach), szukają różnych dodatkowych zajęć, często odległych od ich naukowych zainteresowań, gotowi są przyjąć wszelkie chałtury. Ten stan powoduje, że są chronicznie przemęczeni, sfrustrowani, wypaleni. Na nic nie mają czasu, siłą rzeczy pracują byle jak, odbębniają dydaktykę (z jej jakości nie są rozliczani!), idą - powiedzmy eufemistycznie - na skróty w twórczości naukowej. Pogoń za dodatkowymi zarobkami nadwerężyła (nieodwracalnie złamała?) etos akademicki, z którego jeszcze niedawno nasze środowisko było tak dumne. Hasło polskich kibiców: "Nic się nie stało" - porażające zgodą na bylejakość i niski poziom, gloryfikujące nieodpowiedzialność i brak ambicji - coraz częściej słychać w korytarzach naszych uczelni. Ktoś nie odbył wykładu - "po co podnosić larum, to przecież taka drobna sprawa"; ktoś popełnił plagiat - "to tylko drobny fragment, nie ma o czym mówić"; ktoś wymuszał na studentach korepetycje - "trzeba przymknąć oko, chciał poczciwina dorobić"; ktoś przez pięć lat unika korporacyjnego sądu - "o co tyle szumu, przecież nic w tym złego, nic na to nie możemy poradzić". Nie ma dnia, żeby prasa nie donosiła o mniejszych lub większych "aferach" z udziałem przedstawicieli naszego środowiska. Zanika poczucie zażenowania z powodu niestosownych zachowań, zamierają akademickie maniery, z dawnej wyszukanej ekskluzywności (w dobrym znaczeniu tego słowa) pozostały wspomnienia, środowisko przestaje być nosicielem cech uprawniających do miana społecznej elity, prawie nikt nie mówi o wysokiej misji zawodu nauczyciela akademickiego; ze środowiskowego dyskursu zniknęła "służba prawdzie", w jej miejsce pojawił się przyziemny, zabarwiony cynizmem życiowy konformizm i oportunizm; co rusz daje się zauważyć "zły smak" w takich lub innych postępkach; środowisko - powiedzmy z bólem - "nijaczeje". Nowym zjawiskiem jest "parcie" - użyjmy języka młodzieżowego - na stanowiska administracyjne i funkcje kierownicze, niekiedy - niestety - z naruszeniem wielowiekowych akademickich obyczajów.

Dziwi mnie jedno - dlaczego milczą polscy rektorzy? Oficjalni reprezentanci środowiska ograniczają się do składania co pewien czas kolejnych grzecznych próśb o zmianę sytuacji i łaskawe uwzględnienie zgłaszanych postulatów. Nie słyszałem o jakichś kategorycznych oświadczeniach Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego, nie doszły mnie wieści o jakimkolwiek ostrym proteście czy wręcz "buncie" Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich. Najwyższy czas, by tupnąć wreszcie nogą. Aż się gronostaje zatrzęsą! Ostateczna już pora, aby za "wściekłą" prof. Ewą Nawrocką odważnie zapytać: "Na diabła nam takie ministerstwo, które nie wykonuje właściwie swojej roboty? Żeby biurokracja miała gdzie pobierać zapłatę?". Zamiast słać nieustanne gromy pod adresem władz, rektorzy potulnie zgadzają się na kolejne cięcia budżetowe i tym samym na ubożenie podległych im pracowników, z zadziwiającą uległością realizują biurokratyczne zarządzenia coraz większym strumieniem słane z ulicy Wspólnej w Warszawie
...

Więcej: gw

Brak komentarzy: