Antoni A. Kamiński, Katedra Filozofii i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławi:...W sytuacji powszechnej mizerii finansowej niemal wszyscy dorabiają. Uczą
w kilku szkołach (około 80 proc. nauczycieli akademickich pracuje na
dwóch etatach), szukają różnych dodatkowych zajęć, często odległych od
ich naukowych zainteresowań, gotowi są przyjąć wszelkie chałtury. Ten
stan powoduje, że są chronicznie przemęczeni, sfrustrowani, wypaleni. Na
nic nie mają czasu, siłą rzeczy pracują byle jak, odbębniają dydaktykę
(z jej jakości nie są rozliczani!), idą - powiedzmy eufemistycznie - na
skróty w twórczości naukowej. Pogoń za dodatkowymi zarobkami nadwerężyła
(nieodwracalnie złamała?) etos akademicki, z którego jeszcze niedawno
nasze środowisko było tak dumne. Hasło polskich kibiców: "Nic się nie
stało" - porażające zgodą na bylejakość i niski poziom, gloryfikujące
nieodpowiedzialność i brak ambicji - coraz częściej słychać w
korytarzach naszych uczelni. Ktoś nie odbył wykładu - "po co podnosić
larum, to przecież taka drobna sprawa"; ktoś popełnił plagiat - "to
tylko drobny fragment, nie ma o czym mówić"; ktoś wymuszał na studentach
korepetycje - "trzeba przymknąć oko, chciał poczciwina dorobić"; ktoś
przez pięć lat unika korporacyjnego sądu - "o co tyle szumu, przecież
nic w tym złego, nic na to nie możemy poradzić". Nie ma dnia, żeby prasa
nie donosiła o mniejszych lub większych "aferach" z udziałem
przedstawicieli naszego środowiska. Zanika poczucie zażenowania z powodu
niestosownych zachowań, zamierają akademickie maniery, z dawnej
wyszukanej ekskluzywności (w dobrym znaczeniu tego słowa) pozostały
wspomnienia, środowisko przestaje być nosicielem cech uprawniających do
miana społecznej elity, prawie nikt nie mówi o wysokiej misji zawodu nauczyciela akademickiego; ze środowiskowego dyskursu zniknęła "służba prawdzie",
w jej miejsce pojawił się przyziemny, zabarwiony cynizmem życiowy
konformizm i oportunizm; co rusz daje się zauważyć "zły smak" w takich
lub innych postępkach; środowisko - powiedzmy z bólem - "nijaczeje".
Nowym zjawiskiem jest "parcie" - użyjmy języka młodzieżowego - na
stanowiska administracyjne i funkcje kierownicze, niekiedy - niestety - z
naruszeniem wielowiekowych akademickich obyczajów.
Dziwi mnie jedno - dlaczego milczą polscy rektorzy? Oficjalni reprezentanci środowiska ograniczają się do składania co pewien czas kolejnych grzecznych próśb o zmianę sytuacji i łaskawe uwzględnienie zgłaszanych postulatów. Nie słyszałem o jakichś kategorycznych oświadczeniach Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego, nie doszły mnie wieści o jakimkolwiek ostrym proteście czy wręcz "buncie" Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich. Najwyższy czas, by tupnąć wreszcie nogą. Aż się gronostaje zatrzęsą! Ostateczna już pora, aby za "wściekłą" prof. Ewą Nawrocką odważnie zapytać: "Na diabła nam takie ministerstwo, które nie wykonuje właściwie swojej roboty? Żeby biurokracja miała gdzie pobierać zapłatę?". Zamiast słać nieustanne gromy pod adresem władz, rektorzy potulnie zgadzają się na kolejne cięcia budżetowe i tym samym na ubożenie podległych im pracowników, z zadziwiającą uległością realizują biurokratyczne zarządzenia coraz większym strumieniem słane z ulicy Wspólnej w Warszawie...
Więcej: gw
Dziwi mnie jedno - dlaczego milczą polscy rektorzy? Oficjalni reprezentanci środowiska ograniczają się do składania co pewien czas kolejnych grzecznych próśb o zmianę sytuacji i łaskawe uwzględnienie zgłaszanych postulatów. Nie słyszałem o jakichś kategorycznych oświadczeniach Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego, nie doszły mnie wieści o jakimkolwiek ostrym proteście czy wręcz "buncie" Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich. Najwyższy czas, by tupnąć wreszcie nogą. Aż się gronostaje zatrzęsą! Ostateczna już pora, aby za "wściekłą" prof. Ewą Nawrocką odważnie zapytać: "Na diabła nam takie ministerstwo, które nie wykonuje właściwie swojej roboty? Żeby biurokracja miała gdzie pobierać zapłatę?". Zamiast słać nieustanne gromy pod adresem władz, rektorzy potulnie zgadzają się na kolejne cięcia budżetowe i tym samym na ubożenie podległych im pracowników, z zadziwiającą uległością realizują biurokratyczne zarządzenia coraz większym strumieniem słane z ulicy Wspólnej w Warszawie...
Więcej: gw
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz