Narodowe Centrum Nauki

piątek, 27 listopada 2009

Jak żyć, żeby… przetrwać?! Rzecz o trudnych czasach dla szkolnictwa wyższego i o pomyśle jak się na nie przygotować

Anna Martens, Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie: (...) Jednak niepokojące są prognozy demograficzne w perspektywie 2020 roku. Według danych GUS, w 2010 roku liczba osób w wieku 19-24 lata spadnie z 3,6 do 3,3 mln. Pięć lat później osób w tym wieku ma być już tylko 2,8 mln. W 2020, w największym dołku, będzie ich jeszcze o 500 tysięcy mniej. Wynika z tego, że roczniki rozpoczynające studia będą wówczas niemal dwukrotnie mniejsze niż dzisiaj.

Gdyby w szkolnictwie wyższym obowiązywały reguły rynkowe, kryzys demograficzny zlikwidowałby najgorsze, najsłabsze uczelnie. Tak się jednak w Polsce nie stanie. Przetrwają przede wszystkim uczelnie publiczne – z oczywistych powodów (nie możemy liczyć na cuda w wykonaniu polityków) oraz małe uczelnie niepubliczne mające w swoim regionie monopol na wyższe wykształcenie.
Gdyby kryzys demograficzny, w XXI wieku w Polsce, był zjawiskiem trwałym, upadek wielu uczelni niepublicznych byłby tylko znakiem nowych czasów. Jednak następne roczniki, po 2020 roku, będą liczniejsze i eksperci twierdzą, że tendencja ta utrzyma się przez następną dekadę...

...Trzeba sobie wyobrazić jak będą wyglądały, lub raczej jak powinny wyglądać idealne uczelnie wyższe w 2020 roku i z determinacją dążyć do tego modelu. Nie jest łatwe opracowanie nowoczesnego modelu uczelni wyższej, którego prosta implementacja odniosłaby sukces w trudnych warunkach. Mamy do czynienia z wieloma tzw. zmiennymi, które mają bezpośredni wpływ na to, jak powinno być uregulowane funkcjonowanie uczelni.
Myślę także o wielu zmiennych, których jeszcze w ogóle nie rozpoznano i nie zdefiniowano...

(...) Zamiast wielkiego planu strategicznego zbudowanego przez powołaną do tego celu komisję, proponuję Crowdsourcing – czyli czerpanie wiedzy i pomysłów od „pospolitego ruszenia”, korzystanie z tzw. mądrości zbiorowej (pracowników uczelni i studentów, ale także osób spoza uczelni chętnych do współpracy).

Jak to zrealizować? Trzeba rozniecić iskrę entuzjazmu i rozdmuchać ją, budować przyczółki sukcesu, nagradzać tych, którzy będą mieli oryginalne pomysły, pomnażać wartości wszędzie, gdzie potrafimy tego dokonać.(...)Można by rzec, że crowdsourcing to po prostu kolejny rodzaj konsultacji wewnątrz uczelnianych. Jednak mechanizm konsultacji zakłada najczęściej dość instrumentalne traktowanie badanego – jest on dostarczycielem danych i koniec. W crowdsourcingu „konsultant” musi mieć pomysł, opracować go, zastanowić się nad wnioskami i skonfrontować własne przemyślenia z refleksjami innych.

Jest to zgodne z podstawowymi definicjami crowdsourcingu:
a) produkcją partnerską w oparciu o dobro wspólne
b) outsourcing pracy wykonywanej tradycyjnie przez wyznaczoną jednostkę do nieokreślonej, zazwyczaj dużej grupy osób, w postaci otwartej propozycji współpracy
(...)

---
Nowy glos, zupełnie nowy sposób widzenia problemów - jakże daleki od dotychczasowych dyskusji nad polskim szkolnictwem wyższym.
Cieszy, że wreszcie o zarządzaniu szkolnictwem wyższym i nauką rzeczowo wypowiadają się profesjonaliści a nie zaledwie przyuczeni do zarządzania (a ściślej do pełnienia ról zarządzających).