Tomasz Lis: Najpierw była kanonada prawicowych publicystów z bardzo silnymi elementami według mnie seksistowskimi. Krótko mówiąc, "głupia blondynka, co ona w ogóle chce, jak w ogóle ma prawo wyrażać swoje zdanie" ........... I jeśli głupia blondynka czyta to, co jej każą, to potwierdza, że jest głupia blondynką, ewentualnie jest sprzedajną blondynką. Jeśli wyraża swoje zdanie, to znaczy, że jest histeryczna, nieznośna, kapryśna. I z taką kampanią mamy do czynienia...
Problem niekompetencji dziennikarskiej oraz upolitycznienia mediów towarzyszy od początku istnienia Niezależnego Forum Akademickiego, na którym wszelkie uwagi na temat oczekiwań od dziennikarzy trafiały regularnie w próżnię.
Różnica pomiędzy rokiem 2004/2005, a dniem dzisiejszym jest taka, że dziennikarze już SAMI oficjalnie przyznają się do problemów środowiska. Oczywiście to ich problem, który warto śledzić ze względu na podobieństwo pewnych cech konfliktu.
Warto natomiast podkreślać całkowity BRAK kompetentnego dziennikarstwa w zakresie polityki naukowej. Wynika to z kilku źródeł:
1. dziennikarze nie przechodzą drogi obiektywnych badań metodologicznych,
2. programy studiów dziennikarskich w Polsce, są chyba w dalszym ciągu bardzo upolitycznione i dziennikarze po prostu NIE SPOSTRZEGAJĄ innych problemów społecznych, obiektywnych, globalnych a wszystko skłonni są widzieć przez pryzmat przynależności partyjnej,
3. polscy dziennikarze nie wgłębiają się w całokształt problematyki związanej z zarządzaniem nauką.
O głębokości zapaści tego środowiska świadczy chociażby fakt nieproporcjonalnie niewielkiej ilości artykułów poświęconych reformie w porównaniu do roku 2004/2005.
Dziennikarz ze stopniem magistra, po prostu nie pojmuje problemu. Dla najlepszych polskich dziennikarzy doktor habilitowany czy profesor belwederski to brzmi jak wielki autorytet.
Polscy dziennikarze niestety nie grzeszą ani nadmierną wnikliwością, ani też bystrością, by umiejętnie i obiektywnie przedstawiać problemy środowiska akademickiego i naukowego. Na niezależność opinii pozwala sobie niewielu dziennikarzy i generuje wtedy aferę. Nie każdego stać aby być aferzystą - przedkładają komfort stabilizacji.
Oczywiście, te wszystkie sprawy są najwyraźniejsze, gdy wolontariusz vel pasjonat zaczyna prowadzić portal czy blog poświęcony określonej tematyce.
Następuje wtedy WIELKIE ZDZIWIENIE, że przy względnej łatwości jaką oferuje współczesna technika pozyskiwania oraz publikowania informacji, robota dziennikarska jest praktycznie w rękach zainteresowanych tematem osób prywatnych, czy grup osób, lecz nie profesjonalnych dziennikarzy.
Lenistwo czy odgórna blokada?
Profesjonalni dziennikarze z pieniędzy podatnika biorą tylko kasę, odbywają podróże do niezwykłych zakątków świata i czasem napiszą z nich reportaż, który zostanie w jakiś sposób opublikowany, ale niekoniecznie czytany. A poziom zarobków w mediach to wielkie pieniądze!